Sprawiasz, że chce mi się krzyczeć- wynosić płuca na tłuste wyżyny. Powolnie łapany oddech rozrywa całą moją misternie wykreowaną obojętność. Ból, tak cholernie przyjemnie wbija się w błonę świadomości. Chyba to trochę przerysowuję, nieprawdaż ? Przyznaj się, podobnie jak ja masz skłonność do teatralizacji otaczającej przestrzeni. Spoko nie wstydź się, nawet Gocha z monopolowego i Rudy spod ławki za młodu snuli oklepane schematy. Wiesz coś typu "dom z ogródkiem i porsche camaro". To takie ludzkie, wiesz to całe poczucie, że jesteś panem swojej kolorowanki, że dobór palety kolorystycznej zależy od twojego widzimisię. Okej, przecież jesteś zajebisty i niewykluczone, że róż twoich myśli wyniesie cię na piedestał, wiesz tak wysoko, tak ponad wszystkich tych, którym nie do twarzy w pastelach, ponad mnie,ponad panią G i księcia R.
Sprawiasz, że chce mi się wymiotować, zwrócić cały ten bełkot o równości i sprawiedliwości. Chyba cały mój feminizm zubożał w zetknięciu z tobą. Albo po prostu w jakiś sposób dojrzewam, uświadamiam sobie pojęcie wyższości jednych nad drugimi i to że ilość racji jest wprost proporcjonalna do liczby zielonych za pazuchą. I może jeszcze jedno, może że warkiem nie wpoję nikomu swoich poglądów, a nawet jeśli, nawet jeśli to i tak w zetknięciu z samą sobą puszczają mi nerwy. Dziwne to wszystko, ale kiedy obudziłam się dziś rano usłyszałam strach twoich myśli. Ktoś chyba zanurzył w tobie swoje lepkie paluchy. Chciał wywlec na szarość spojrzeń człowieczych wszystkie twoje skrywane lęki. I stoisz znów taki sponiewierany, za dwie dwunasta, z czerwonym rumieńcem na twarzy i czarnymi myślami upchanymi w kieszeniach dżinsów.
Chyba jesteśmy podobni mój przyjacielu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz