Marzną mi łokcie, a Ty dwie stopy pod i pięć palcy na wskroś
mojego ciepła, czujesz ten swąd lepkiej, komplemenckiej stęchlizny ? Mdli mnie,
ale to tak chyba tylko ociupinkę, ale to tak może tylko ta moja przestrzeń
międzyżebrowa przypomina mi jak bardzo niewskazane jest zapychanie jej
exuciechami. Nie cierpię tego poczucia pełni. Nadwaga myśli wyparta
bezwładnością anegdot. Mówiliście moi Mili, że nie ma nic złego w upajaniu się
poczuciem obojętności, Twoje zainteresowanie historią między-podwórkową mierzone
w Kelwinach, zero na minusie zakopane 3 metry pod kołdrą. Moja ciepłota wciąż
niedocacana.
Lubisz mnie? Więc zagrajmy w łapki. Połamę Ci palce. Nadal
będziesz mnie lubił, gdy kości szczękać będą pod zmarszczkami nadgarstków ?
Czas. Dajmy sobie czas. Każdy z Nas ma jego niepoliczalną ilość. Obracamy
minutami w palcach myśli. Planując kolejne godziny udajemy wolnych ludzi, księżniczki
swoich piaskownic tłukące plastikową łopatą wyuczone ideały. Tacy niezależni.
Tacy ślamazarni, że ojej! Cwaniactwo? Może bardziej niewiedza ugruntowania
słownikowymi bełkotkami. Chyba za bardzo wkręciłeś się w Kopalińskiego. Ale
może zacznę inaczej. Wszędobylny Ty. Pozerska Ja. No i jeszcze Ci wszyscy nasi
Oni. Każdy z 24godzinnym limitem szczęścia. A My ? A My wciąż łechcemy naszą
melancholię. Tkwimy w przekonaniu o naszej rejbelskiej oryginalności.
Buntownicy. Krawaciarze w wymemłanych skarpetkach. Ja i Ty, kolokacja szyderstwa
i sernika zjedzonego po kryjomu o 24.03.
86400 sekund znów przeszyło mi skórę. Wiatr nowych wyznań
przeciął błękit żył palczastych. Wypłynęły wszystkie smutki.
Nadal mnie lubisz, gdy obnażam prostotę moich jedynek w
grymasie autodestrukcji?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz