18. lat. 50. w zmarszczkach czoła, 13.
w kieszeniach podartych portek. Pół szlugi obracanej w palcach siłą
ciążenia myśli. 23.23 kocha nie kocha, lubi, pierdoli- podwórzana
rymowanka traci błękit gumy balonowej. D, a pamiętasz jak
podbieraliśmy drobne spod siedziska ociężałych wspomnień,
pamiętasz? tak by choć przez urywek wszechświata poczuć, że coś
znaczymy? Mdli mnie. 23.24. Słodki smród glukozy zlepia
niewypowiedziane jeszcze pochlebstwa. Trzymaj je maleńka, kiedyś
przyjdzie wybełtać Ci je przed licem jedynego.
Błąd! Obie wiemy,
że nie będziesz pełzała pod skórą niewinności dwuznacznej. Co
się dzieje moja prawa, czyżby kryształowe odbicie przygniotło
pustkę twoich trosk? Pierś do przodu, gardę trzymaj, lekcje
recytowane przez teściowe twoich matek już dawno straciły na
aktualności. 18. lat, jesteś już duża, a stosunek pojemności
twoich kłamstw, kłamstewek, niedouczeń, pokrywa się z ilością
wyplutego dwutlenku węgla. Banał nie sądzisz? Zero pomysłu na
własną utopię. Na prawdę myślałaś, że 6556 dni buntu
wystarczy, by mówić o oryginalności? Banał! Banał ! Banał!
Banał! Żal mi Cię kociaku, wiesz? I nie pomoże Ci już nawet 150 ubiegłych pomyłek, i już
nawet świat ma gdzieś, twój debet w ministerstwie cacatości. Idź
spać bejb. Obie wiemy, że czerwień jutrzejszych źrenic nie jest
błędem bezwzględności. 23.25.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz